Że Redaktor wymieniał listy z naszym badaczem kultury i obyczaju Huculszczyzny, filozofem i tłumaczem, było wiadome od dawna. Z pewnością od momentu, gdy w „Kulturze” zaczęły się pojawiać – co prawda: sporadycznie – teksty Stanisława Vincenza. Właśnie ukazały się drukiem owe listy w kolejnym tomie „Archiwum «Kultury»” ze wstępem, przypisami i w opracowaniu Rafała Habielskiego. Jeszcze nie rozpocząłem właściwej lektury, a już – z każdym kolejnym akapitem kapitalnego wstępu – kompletnie udręczony ultraciekawymi uwagami, zatytułowanymi Baobab. Stanisław Vincenz w „Kulturze”, postanowiłem podzielić się kilkoma z nich z Czytelnikami naszego serwisu internetowego. Oczywiście, w celu zachęcenia do kupna tej świeżo wydanej książki, najlepiej z co najmniej 30-procentowym rabatem, w jakiejś internetowej księgarni, której nazwy – co by nie „lokować tzw. produktu” – nie muszę chyba wymieniać (wystarczy skorzystać przecież z dowolnej wyszukiwarki).
A oto te uwagi [w nawiasie numer strony z cytatem]:
Vincenz nie publikował w „Buncie” i w „Polityce”, a jego epos Na wysokiej połoninie. Obrazy, dumy i gawędy z Wierchowiny Huculskiej, wydany w 1936 r., nie doczekał się recenzji w pismach Giedroycia, co wydaje się zaskakujące bez względu na powody [s. 5].
Nie jest w związku z tym przypadkiem, że pierwsze i ostatnie listy, które wymienili na przestrzeni ponad dwudziestu lat, spina bezskuteczny zamiar wydania przez Instytut Literacki Na wysokiej połoninie [s. 7].
Po latach, które upłynęły od tych niepowodzeń, przy końcu życia Vincenza, Giedroyc widział w Połoninie „broń w walce z nacjonalizmami”, atut w próbie „normalizacji” zagadnień międzynarodowych oraz „pomnik rzeczy nieistniejących”, wartych zachowania „dla potomności” [s. 7-8].
(…) Redaktor zapewniał, że Vincenz „jest naszą deską ratunkową i odgrywa rolę wielkiego spowiednika, coraz ktoś z nas jeździ do Grenoble na rekolekcje. Naprawdę w towarzystwie tego człowieka, jego dobroci i mądrości nabiera się trochę wiary w życie ludzi” [s. 8-9].
Mimo wielokrotnych zaproszeń Vincenza [Giedroyc] nie znalazł na to [czyli wizytę u Vincenza] czasu, ograniczając bezpośrednie kontakty z nim do spotkań w Maisons-Laffitte [s. 9].
Badaczka twórczości Vincenza [chodzi o M. Ołdakowską-Kuflową] zwraca uwagę, że powieść Miłosza Dolina Issy powstała w „atmosferze […] fascynacji” fragmentami Połoniny. Poeta zawdzięczał Vincenzowi poznanie Jeanne Hersch, tłumaczki swoich dwóch książek oraz autorki Biblioteki „Kultury” [s. 9].
W opinii Giedroycia sformułowanej w maju 1951 r., bodaj pierwszej jego krytycznej ocenie pisarstwa Vincenza – był on „gawędziarzem”, który nie potrafił pisać. „Pisze bowiem – dowodził Redaktor – zbyt obszernie, zbyt zawile i gadatliwie” [s. 10].
W 1954 r. Giedroyc konstatował, że u Vincenza „dużo jest rzeczy ciekawych, ale to wszystko jest w formie niestrawnej dla czytelnika” [s. 10].
Był zdania, że Vincenz „ramoleje”, opatrując tę diagnozę takim komentarzem: „Cała ogromna wiedza i erudycja została wciśnięta kolanem do tego eseju i dało to całość wręcz przygnębiającą. By już nie martwić staruszka, wyciągnąłem z tego baobabu parę stron i zamieściłem w numerze wrześniowym” [s. 12].
No, może jak na razie będzie dosyć… 🙂 Myślę, że wystarczająco już zachęciłem. A na koniec dobra informacja: korespondencja Czesława Miłosza i Stanisława Vincenza, przechowywana w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Wrocławiu będzie udostępniona w 2022 r.
Listy 1946-1969. Autorzy: Jerzy Giedroyc, Stanisław Vincenz. Wydawnictwo: Biblioteka Więzi. Rok wydania: 2021. Oprawa: miękka. Liczba stron: 564. Format: 20.5 x 13.5 cm. Numer ISBN: 9788366769151.